To opowiadanie jest skopiowane z neta, ale myślę, że wam się spodoba. Za każdym razem jak je czytam, to myślę o wielkiej miłości, a tak pozatym to jestem troche romantyczna i skryta w sobie...No ale do rzeczy. Oto to opowiadanie.Komentujcie!!!
Była, jak się wydawało normalną, zamkniętą w sobie nastolatką. Lubiła puszczać głośną muzykę i tańczyć- sama, uwielbiała też lody czekoladowe. Była śliczna, jednak z tego względu, że nie była otwarta na świat- nie miała przyjaciół, a w jej domu nie było tak kolorowo- jak to się wszystkim pozornie zdawało. Kiedy słyszała kolejną awanturę rodziców zamykała drzwi na klucz i siadała skulona w kąciku. Marzyła... Codziennie marzyła o kimś, komu mogłaby się chociaż zwierzyć, o kimś do kogo mogłaby się przytulić- jednak były to tylko nic nie znaczące fantazje... Jedyne, co lubiła w sobie to imię- Kornelia. Różniło się od wszystkich imion, tak jak jego właścicielka. Nie lubiła mówić, zawsze była oddalona od wszystkich i taka zamyślona, pewnie, dlatego nie potrafiła znaleźć sobie kogoś bliskiego...
Minął rok, wszystko jak zawsze leniwie posuwało się do przodu, jak zwykle. Można by powiedzieć, że jej życie jest nudne. Ale nie- tak wyglądało to tylko z pozoru. Kornelia uwielbiała tworzyć- miała w sobie nie jeden talent. Otóż jej delikatność i opadające na ramiona kręcone czarne loczki, sprawiały, że była ona jednym wielkim dziełem sztuki stworzonym przez ręce Mistrza. Jej buźka aniołka była nie do opisania i te czarne oczy, kryjące w sobie głębinę oceanu... Kornelia uwielbiała tworzyć- pisała wiersze i ślicznie malowała.
Pewnego jesiennego popołudnia, jak zwykle siedziała sobie na ławce w parku i rozmyślała, nic nie wskazywało na to, że tego dnia, wraz ze spadającym z drzewa czerwonym liściem w kształcie serduszka, jej życie diametralnie się odmieni. Ta jej delikatność i spokój rozsiewały wokół słodką aurę tajemniczości, ale mógł to dostrzec tylko drugi artysta. Dziewczyna jak zwykle pogrążona w swoim własnym świecie pełnym kolorowych motyli i uśmiechu, nie zauważyła, jak przysiadł się do niej na ławkę ktoś nieznajomy. Kiedy podniosła wzrok ze swoich czarnych butów, zauważyła, że ktoś z uśmiechem się jej przygląda... Zaskoczona i speszona, szybko wstała z ławki, jednak ów człowiek chwycił ją za ramię. Był to chłopak w wieku około 20 lat z niebieskimi jak niebo, oczami, które wydawałoby się prześwietlały dziewczynę na wylot. Kornelia nie zdążyła otworzyć ust, kiedy usłyszała głos, delikatny jak jedwab:
- Jestem Łukasz, czy... chciałbym Cię namalować, jesteś taka... inna niż to wszystko, co nas otacza.
- Ale ja...
- Nic nie mów- palcem zasłonił jej usta i wyjął z torby pędzle, farby, oraz płótno,
Miała ochotę krzyknąć, że on sobie za dużo pozwala, ale znów poczuła palec na swoich ustach i usłyszała ciche- Ciiii... Speszona i zawstydzona zupełnie nie wiedziała, co zrobić, miała ochotę wstać i pobiec przed siebie, ale coś mocno przykuło ją do ławki, tak, że nie mogła się ruszyć. Tysiące myśli biło jej się w głowie. Natomiast chłopak stanął naprzeciw niej i zaczął malować. Dziewczynie wydawało się, że trwa to wieczność... Kiedy skończył po prostu spakował się i poszedł sobie... Kornelia zupełnie zaskoczona tą sytuacją, wstała i poszła w stronę domu. Zupełnie nie wiedziała, co o tym myśleć. Była przerażona.
Kiedy przyszła do domu, postanowiła wziąć kąpiel i położyć się spać, by jak najprędzej zapomnieć o tym niedorzecznym zdarzeniu.
Obudził ją chłód i czyjś oddech. Kiedy otworzyła oczy zauważyła, że ów chłopak siedzi przy jej biurku i bacznie jej się przygląda. Chciała krzyknąć, ale nie mogła, coś sprawiało, że nie umiała otworzyć ust. Co czuła? Najpierw strach, ale po chwili nieopisaną radość- czego nie chciała przyjąć do wiadomości. Chłopak podszedł i po prostu ją przytulił, oraz szepnął do ucha:
- Nie bój się. Jesteś moim aniołem.
Kornelia sama nie wiedziała, kiedy jej ręka znalazła się na jego twarzy. Ujrzała wtedy najpiękniejszy na świecie uśmiech. Chciała przerwać niezręczną ciszę, ale nie mogła otworzyć ust. Po chwili nikogo przy niej nie było.- Czy to był tylko sen?- pomyślała, ale jej wątpliwości rozwiała kartka leżąca na biurku, na której widniał napis „jesteś moim aniołem”.
Rano, schodząc z łóżka poczuła pod swoimi bosymi stopami płatki róż, już sama nie wiedziała, co się dzieje, ale nie czuła już przerażenia, tylko spokój i chęć spojrzenia mu w oczy. Sama nie rozumiała swoich myśli.
Po śniadaniu, jak zwykle wybrała się do szkoły. Przed jej domem czekał już on. Nic nie mówiąc wziął ją za rękę i odprowadził na lekcje. Ona chciała spytać o obraz, jednak wydawałoby się, że chłopak zniknął.
- No cóż teraz będę musiała skupić się wyłącznie na lekcjach, choć nie będzie to łatwe- pomyślała.
Kiedy zadzwonił upragniony dzwonek, wybiegła przed szkołę i poczuła że ktoś zasłonił jej oczy. Uśmiechnęła się sama do siebie, odwróciła i rzuciła mi się na szyję- sama nie rozumiała tego, co zrobiła.
- Chodźmy- szepnął jej do ucha.
- Ale gdzie?
- Ciii...
Szli prosto przed siebie, aż w końcu znaleźli się w parku na ławce, na której wiedzieli się po raz pierwszy. Siedzieli trzymając się za ręce. Wstali.
- Pójdź ze mną coś Ci pokażę... Łukasz zaprowadził ją do swojego małego królestwa- do domu. Było w nim pełno obrazów, tak pięknych, jakich jeszcze w życiu nie widziała.
- Wejdź- otworzył drzwi do jednego z pokoi.- Usiądź, przyniosę coś do picia.
Ona wiedziała, że coś się stanie, miała ochotę go pocałować.
- Zaczekaj- pociągnęła go za rękę. I przytuliła się do niego mocno, a jej usta powędrowały w kierunku jego ust.
- Kornelia...
- Ciii... Teraz Ty nic nie mów- zaśmiała się dziewczyna.
Kiedy ona delikatnie całowała jego usta, on pociągnął ją na łóżko, które było pokryte płatkami przeróżnych kwiatów, nie wiadomo skąd nagle popłynęła cicha muzyka.
Oboje nie zapomną tego szczególnego dnia. Widział cudowne płomienie w jej oczach- płomienie miłości.
Po chwili szepnął jej do ucha:
- Chodź, coś Ci pokażę, już czas. Wyciągnął z szafy płótno, na którym miał być jej portret, ale kiedy odwrócił je w stronę dziewczyny, ukazała się na nim twarz anioła o czarnych lokach, a pod spodem widniał napis: „Wyjdziesz za mnie? Kocham Cię”...
Kornelia w odpowiedzi poprosiła o czyste płótno, namalowała twarz Szczęścia a pod spodem umieściła słowa „Tak”... A z jej oczu popłynęły łzy radości.